Dalien Morgan Ellis
3 posters
Zakon Feniksa :: Postaciowo :: Nasze :: Karty postaci :: Dorośli
Strona 1 z 1
Dalien Morgan Ellis
ψ Dalien Ellis ψ
Tom Hiddleston
| »Imiona postaci« Dalien Morgan »Nazwisko postaci« Ellis »Wiek« 36 »Data urodzenia« 3.01.1959 »Miejsce urodzenia« Sheffield »Czystość krwi« czysta |
»Miejsce zamieszkania« Londyn »Dom« Slytherin »Patronus« gazela »Bogin« martwy brat lub syn »Zawód« Auror »Różdżka« mahoń, 11 cali, włos erklinga, giętka | |
»PATRONUS« Dalien coś słyszał o tym zaklęciu jeszcze w ostatniej klasie Hogwartu, ale dowiedział się, jak brzmi jego formuła dopiero na kursach aurorskich i tam się go nauczył. Owszem, stosował przeciw dementorom - zdarzyło mu się w karierze eskortować skazańców do Azkabanu albo bywać w więzieniu, żeby z kimś porozmawiać, jednak nauczenie się tego zaklęcia w pełni, tak żeby móc je stosować przeciw dementorom, zajęło mu rok intensywnych treningów. A później jeszcze jakiś czas dopracowywania tego zaklęcia, by działało przeciwko coraz większej ilości dementorów na raz, jednak - ponieważ nie przebywał w Azkabanie nagminnie - wiadomo, że im więcej dementorów, tym trudniej mu się obronić.
Szczęśliwe wspomnienie, przywołujące patronusa? Kilka jest tak naprawdę. Dopóki nie urodził mu się syn, był to pierwszy pocałunek z jego ukochaną, którą później pojął za żonę i do tej pory jest w niej zakochany po uszy. A później... Później to narodziny synka, moment, kiedy pierwszy raz wziął go na ręce, wciąż jeszcze szczęśliwy w małżeństwie.
»RODZINA«
Ψ Liam Ellis - dwa lata starszy brat, auror, będący wzorem dla Daliena do tej pory
Ψ Noel Ellis - piętnastoletni syn, którego Dalien bardzo kocha
Ψ Kirvlan i Connor Ellis - kochani rodzice, wciąż mieszkający w Sheffield
BIOGRAFIA
Słodkie dzieciństwo...
Dalien urodził się jako młodszy syn Connora i Kirvlan Ellisów, jest pół Irlandczykiem (ze strony ojca), pół Walijczykiem. Ojciec wpoił mu historię Szkocji i w ogóle Wielkiej Brytanii i wychował go w poszanowaniu tradycji - od niego chłopak nauczył się interesować historią, wynajdywać ciekawe opowieści i dociekać, co się kiedy wydarzyło i dlaczego. Dzięki temu później, w szkole, nieźle radził sobie z tym przedmiotem.Był wesołym dzieckiem, uwielbiającym wszelkie gry zespołowe i zabawy, również z mugolami, a starszy o dwa lata brat był dla niego wzorem do naśladowania: odważny, silny, nie pozwalający sobie wejść na głowę. I bardzo opiekuńczy. Dalien w najmłodszych latach wszędzie za nim łaził, jak pies i koniecznie chciał mu się przypodobać, być godnym pokazywania się w towarzystwie Liama. Uwielbiał grać z nim i z innymi czarodziejskimi dziećmi w okolicy, w quidditcha. Ponieważ był chudy i niepozorny, dobrze się sprawdzał na pozycji szukającego.
Oczywiście, często się też z Liamem kłócił - w końcu to bracia, ale było to na zasadzie braterskich zaczepek, w stylu smarowania rzeczy klejem, tuż przed tym, nim brat je chwyci. Nigdy nie było między nimi wrogości.
Nareszcie wymarzona szkoła!
Kiedy Dalien dostał list z Hogwartu, bardzo się ucieszył - nareszcie mógł sam pojechać pociągiem do tego zamku nad jeziorem, o którym przez dwa lata słyszał od brata. Nie mógł się doczekać Ceremonii Przydziału. Miał nadzieję, że trafi do Ravenclawu, tak samo, jak Liam, ale kiedy usiadł na stołku ze starym kapeluszem na głowie, ten zastanawiał się długo, gdzie go przydzielić. Rozważał możliwość posłania go do Gryffindoru, twierdząc, że widzi w chłopaku odwagę i honor, właściwe mieszkańcom tego domu. Drugą możliwością był faktycznie Ravenclaw - chłopiec był ambitny i lubił sam zdobywać wiedzę, która go interesowała. Czytał mnóstwo książek i lubił przekopywać się przez bibliotekę.W końcu jednak trafił do Slytherinu. Tiara uznała, że chłopak jest przebiegły i sprytny, widocznie też ujrzała w jego duszy coś ciemnego, co się tam czaiło. Początkowo Dalien nie był zadowolony z takiego obrotu spraw - nie potrafił się odnaleźć w środowisku ludzi znienawidzonych przez resztę szkoły i wrogo nastawionych do mugoli i czarodziejów mugolskiego pochodzenia. On sam nie pochodził ze starego rodu - był czarodziejem dopiero w czwartym pokoleniu i absolutnie nie miał nic przeciwko mugolom i mugolakom, a wręcz przeciwnie - denerwowało go podejście, właściwe zwolennikom Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.
Ale nie wychylał się ze swoimi poglądami. Nadal utrzymywał przyjacielskie stosunki z bratem, ale ponieważ jednocześnie starał się stopniowo wtopić w tłum Ślizgonów, przyjaciele Liama patrzyli na niego nieufnie, tym bardziej, że - w przeciwieństwie do rumianego i wiecznie uśmiechniętego brata - wyglądał jak typowy Ślizgon, pretendujący do miana przyszłego czarnoksiężnika: blady, czarnowłosy, chudy i wyniosły. Wiecznie wyprostowany i patrzący na wszystkich z góry (przynajmniej pozornie), ponurym wejrzeniem. Milczący i nieprzystępny.
W miarę upływu lat, chłopak coraz bardziej upodabniał się do reszty Ślizgonów: miał coraz bardziej posępny wygląd i coraz zimniejsze spojrzenie, jednak, były to tylko pozory. Jemu chodziło tylko o przetrwanie w swoim domu. Nigdy też nikogo nie atakował.
W piątej klasie już tylko Liam i jego najbliżsi przyjaciele wiedzieli, jaki Dalien jest naprawdę: że nie stał się prawdziwym Ślizgonem i że marzy o karierze Aurora. Zresztą, udało mu się spełnić marzenia: został Aurorem. Czy raczej - bardziej kimś w rodzaju archetypicznego detektywa - samotnika, węszącego wszędzie, nie wracającego do domu na noc i działającego pod przykrywką.
Ostatnie lata wojny
Tak, te trzy lata jego szkolenia aurorskiego i dwa kolejne bycia Aurorem, były ostatnimi latami pierwszej wojny czarodziejów. Dalien wyłaził ze skóry, żeby być jak najlepszym, żeby dać sobie radę, żeby wręcz przewyższać innych. Był - jak zawsze - szalenie ambitny, chciał też zobaczyć uznanie w oczach starszego o dwa lata brata, który swoje szkolenie ukończył wcześniej. Zawsze go podziwiał, chciał być taki jak on (owszem, nawet w dorosłym życiu jeszcze nie minął mu podziw dla niego), chciał zyskać jego uznanie. Kiedy po pierwszym roku swojego szkolenia patrzył na brata, odbierającego dyplom i stającego się pełnoprawnym łowcą czarnoksiężników, patrzył na niego zafascynowany i postanowił sobie zrobić wszystko, żeby ukończyć kurs z wyróżnieniem.Nie przyszło mu to łatwo. Owszem, ukończył z wyróżnieniem, ale głównie dzięki temu, że był dobrym psychologiem, mniej - dlatego, że dobrze walczył, choć to również; musiał dobrze walczyć, żeby sobie poradzić.
Nie to go jednak ciągnęło.
Jeszcze w czasie szkolenia poszedł do szefa Biura Aurorów i oświadczył, że chciałby być szpiegiem. Wykazał, że idealnie się do tego nadaje: ukończył Slytherin, jest czystej krwi, w szkole zachowywał się jak Ślizgon i wielu go za takiego ma; że jest niezły w oklumencji i legilimencji, ćwiczy codziennie, może też przez pozostałe mu półtora roku kursów przechodzić codziennie więcej takich morderczych treningów. Ówczesny szef nie bardzo był przychylny temu pomysłowi - Dalien był dobrze zapowiadającym się materiałem, nie chciał go stracić, a wysyłanie gdziekolwiek kogoś tak młodego było ryzykowne. Dalien jednak wykazał, że sobie poradzi. Będzie preparował wspomnienia, specjalnie na użytek Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, będzie mu bezwzględnie posłuszny, będzie się przed nim płaszczył. Tak, owszem, wiedział, że wiąże się to również z zabijaniem - że będzie musiał jakoś udowodnić swoją lojalność. To również go odstraszało, ale... Ludzie, których miał w przyszłości zabić, i tak by zginęli, jedynie - z ręki kogoś innego. Dalien miał nadzieję udźwignąć taki ciężar - starał się do tego przygotować psychicznie, uzbroić w jakiś mur wokół serca i blokować podobne myśli. Wszystko, byle Aurorzy mieli szpiega po tamtej stronie, skoro wiadomo było, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać ma szpiegów w Ministerstwie.
Liam też miał obiekcje, podobne, jak szef. Nie podobało mu się to - zwyczajnie bał się o brata, jednak obaj wreszcie się zgodzili i pół roku później Dalien odnalazł Czarnego Pana, pomagając jednemu ze Śmierciożerców ulotnić się z obławy. Powiedział mu, że tak naprawdę jest po jego stronie i że chyba przydałby im się szpieg wśród samych Aurorów, prawda?
O tym, ile osób i w jaki sposób musiał zabić, żeby dostać i utrzymać Mroczny Znak na ręce, woli nie myśleć. Tak czy siak potrafią go w snach nawiedzać duchy tych ludzi, patrząc na niego z wyrzutem. Niektórzy byli jego znajomymi ze szkoły, inni - rodzinami jego przyjaciół. Być może nie było ich wielu, jednak jak na dwa lata i tak dużo - jako auror musiał się wykazywać bardziej, niż reszta i z większą zajadłością tępić "szlamy". Nienawidził tego z całego serca, ale rzeczywiście pomagał udaremniać wiele planów Czarnego Pana (jak go zaczął nazywać) i osobiście osadził w Azkabanie trzech Śmierciożerców, a innych ośmiu pomógł tam zamknąć. Być może wydaje się, że to niewielki bilans i raczej in minus, skoro zabił aż tyle osób, ale Czarny Pan dobrze chroni swoich ludzi i nie tak łatwo rozpracować, kto jest po jego stronie, skoro wszyscy nawet w swojej nawzajem obecności noszą maski; z kolei w pracy Daliena nie chodzi wyłącznie o tak "namacalne" wyniki, jak zamykanie Śmierciożerców - bardziej raczej o dowiadywanie się, jakie są plany przeciwnika i udaremnianie ich w miarę możliwości. A jakim cudem nie udało się go wykryć, jakim sposobem Czarny Pan nie domyślił się, że Dalien jest zdrajcą? Och, podejrzewał go o to, wielokrotnie, jak najbardziej. Nie raz torturował Daliena, żeby sprawdzić, czy wyciągnie z niego przyznanie się do winy, nie raz stosował na nim legilimencję, obserwował go uważnie... jednak Dalien bardzo często brał udział w wykonywaniu jego zadań, za to rzadko występował jako Auror. Nie zawsze też Aurorzy przybywali od razu, często pojawiali się na tyle późno, że można było się spodziewać, że dowiedzieli się jakąś inną drogą, już po fakcie. Nie tak łatwo więc było powiązać Daliena ze zdradą, Czarny Pan nawet nie był pewien, czy ma w swoich szeregach szpiega, czy to wszystko przypadek.
Miłość rośnie wokół nas
Dla świata jest sępem, mającym pieniądze na utrzymanie, nie wiadomo, skąd (prawdopodobnie żerującym na rodzinie i żyjącym na garnuszku mamusi), dla zwolenników Czarnego Pana zaś - Śmierciożercą; i niewiele osób wie, kim jest w rzeczywistości. Tylko szef Biura Aurorów i rodzina, w tym - poznana jeszcze w szkole dziewczyna, z którą ożenił się zaraz po zakończeniu przez nią siódmego roku nauki.Przez pierwsze lata wiodło im się bardzo dobrze. Byli typową kochającą się parą, ona powiła mu ślicznego, podobnego do obojga synka, któremu dali na imię Noel i bardzo go kochali. Mały podziwiał tatę i zawsze mówił, że będzie taki, jak on, kiedy dorośnie. Sielsko i anielsko. Dalien kompletnie stracił dla żony i synka głowę, ona dla niego zresztą też.
Ale po kilku latach wszystko zaczęło się psuć. Ellisa coraz bardziej pochłaniała praca, coraz rzadziej bywał w domu, coraz częściej przynosił ze sobą pracę. Coraz trudniej było się z nim dogadać i coraz więcej miał tajemnic, nawet po zniknięciu Czarnego Pana. Nie chciał zdradzać żonie, co tak naprawdę robi. Wiedziała, że on działa pod przykrywką i że "przystał" do Śmierciożerców, ale nie chciał jej powiedzieć nic więcej, bał się o nią, uznał, że im więcej wie, tym bardziej jest zagrożona, ale ona tego nie wytrzymywała. Próbowała przez jakiś czas ratować ich związek, ale się nie udało - wreszcie zażądała rozwodu.
Dalien bardzo to przeżył, ale starał się nie pokazać tego na zewnątrz, nadal był "wiernym sługą" Czarnego Pana i wciąż składał raporty szefowi Aurorów, choć teraz, już po wojnie, miał mniej pracy - wyłapywał jedynie pozostających na wolności Śmierciożerców i starał się ich śledzić, wciąż jednak w taki sposób, żeby inni się nie zorientowali, że naprawdę działa na rzecz Ministerstwa. W ciągu tych czternastu lat wyłapał jeszcze trzydziestu ośmiu Śmierciożerców - pośrednio lub bezpośrednio. Jednak wciąż najważniejsza była dla niego rodzina. Dobrze, że miał brata, któremu mógł się wyżalić, bo to go uchroniło przed kompletnym załamaniem. Kochał żonę, naprawdę. I syna. Bardzo chciał do nich wrócić, wszystko naprawić, nachodził ich, prosił, błagał, groził... Na nic.
Odpuścił po dwóch latach i teraz odwiedza jedynie syna wtedy, kiedy żona mu na to pozwoli.
Odrodzenie
W czerwcu tego roku gruchnęła rzucona przez Pottera wieść o odrodzeniu Czarnego Pana. Znaki na rękach Śmierciożerców ciemniały przez cały rok, a wreszcie w czerwcu, podczas, gdy w szkole rozgrywał się finał Turnieju Trójmagicznego, zaczęły palić, wzywając sługi Czarnego Pana.Tak, Dalien odpowiedział. Natychmiast. Pojawił się na cmentarzu, nad grobem Toma Riddle'a seniora, patrzył, jak ten psychopata walczy z dzieckiem, jak się nad nim znęca psychicznie i miał wielką ochotę pomóc chłopcu. Zwalczył to jednak w sobie, zdusił w zarodku i starał patrzyć na to wszystko beznamiętnie, jak inni Śmierciożercy. Nie, satysfakcji nie umiał w sobie wykrzesać, ale stwierdził, że w razie czego będzie to tłumaczył strachem przed Czarnym Panem.
Tak, bał się go. Zawsze się go panicznie bał, ale w tym chyba nie ma nic dziwnego...
Wrócił w każdym razie do służby. Nadal jako szpieg. Nadal całym sercem po stronie Ministerstwa. Nadal twierdząc, że jest szpiegiem Czarnego Pana wśród Aurorów. I nadal boi się o swoją rodzinę, z której tylko brat wie dokładnie wszystko... oprócz nazwisk i ilości ofiar Daliena. O to na szczęście nigdy nie pytał, a młodszy Ellis nie chciałby na takie pytanie odpowiadać.
CHARAKTER
Gdy jest między innymi ludźmi, również mało mówi, ale nie jest już taki butny (gdyby któryś ze Śmierciożerców go o to zapytał, odpowiedź brzmiałaby: ponieważ nie chcę zostać uznany za Śmierciożercę. Lepiej się przysłużę Czarnemu Panu, nie zwracając na siebie uwagi jako na przeciwnika szlam i mugoli). Może sprawiać wrażenie po prostu zamkniętego w sobie albo bardzo nieśmiałego. Gdy jest wśród przyjaciół, jest dowcipny, roześmiany, czasem wręcz błazeński.
Młodszym współpracownikom i początkującym aurorom w okresie szkolenia chętnie pomaga, poproszony o to, wspiera ich i udziela rad, stara się, by każdy z nich był jak najlepszy w tym, co robi. Innymi słowy jest otwarty i pomocny, o ile się go o to poprosi, a niestety niewielu ma do tego odwagę z racji powierzchowności Ellisa. Zapewne niektórzy sądzą, że jednak jest szpiegiem Śmierciożerców (nawet nie wiedząc o tym, że faktycznie nosi Znak) - wygląda przecież na takiego. Prawdopodobnie nawet ktoś za jego plecami plotkuje i zastanawia się, jak można ufać komuś takiemu... O tym jednak Dalien nie wie i woli nie myśleć. Woli sądzić, że ma w Ministerstwie jedynie przyjaciół - tak jest łatwiej.
Ogólnie bywa nieśmiały, zwłaszcza w stosunku do kobiet. Jest raczej optymistycznie nastawiony do świata, jednak wciąż boi się o swoją rodzinę i jest raczej skryty, nieśmiały i zamknięty w sobie.
Wciąż nie może się pogodzić z tym, że żona od niego odeszła. Przyjął to do wiadomości, ale ciągle ma nadzieję, że uda mu się do niej wrócić. Ma wyrzuty sumienia, że zniszczył swój związek. Rozumie, co żona może czuć i akceptuje to, nie ma tylko pomysłu, jak to naprawić.
Mniej jest skłonny do walki, niż do przyglądania się szczegółom, wyciągania wniosków i planowania. Jest dobrym psychologiem, zwykle potrafi odczytywać intencje człowieka albo - kiedy jest mu to potrzebne - wywieść kogoś w pole, wiedząc, jak powinien się zachować szczery człowiek w danej sytuacji. Oczywiście, nie każdego i nie zawsze udaje mu się oszukać, jednak większość ludzi. Przede wszystkim - Czarnego Pana, choć jego wciąż się panicznie boi i a każdym razem gdy do niego idzie, nastawia się, że już nie wróci, że tym razem Pan go przejrzy, że będzie torturował i być może wreszcie miłosiernie zabije. Owszem, czuł już na sobie działanie klątwy Cruciatus, kilka razy, zadanej ręką Czarnego Pana. Niewyobrażalny ból, którego wspomnienia zawsze były absolutnie niczym w porównaniu z tym, jaka była rzeczywistość. Kary za błędy i uchybienia, które później Ellis odchorowywał w domu, próbując dojść do siebie i budząc się z krzykiem w nocy.
Tak naprawdę też boi się czasami, że nie da rady, że przejdzie na stronę Czarnego Pana i nawet tego nie zauważy - że zapędzi się za daleko. Przekroczy jakąś niewidzialną, cienką granicę, zabije o jedną osobę za dużo, czyjaś śmierć sprawi mu przyjemność, tortury - wymuszone niby i na pokaz dla innych Śmierciożerców - będę również w jego głowie, dla niego samego prawdziwe i szczere. Albo zwyczajnie zostanie wzięty za Śmierciożercę przez innych Aurorów i uznany za zdrajcę. Przeraża go to, jak cienka granica dzieli te dwa światy i bycie szpiegiem od bycia naprawdę "złym", tym bardziej, że zauważył, że niektórych z tych ludzi lubi. Są inteligentni, oczytani, rozumni... i lojalni. Naprawdę lojalni, zarówno wobec Czarnego Pana, jak wobec swoich sojuszników. Poza tym też Dalien czasem odnosi wrażenie, że przez swoją grę i zaangażowanie, przez to, że tak bardzo stara się nie dać rozpoznać, więc naprawdę wciela się w Śmierciożercę, rzeczywiście coś mu się w głowie "przestawi".
Nigdy się z tego nikomu nie zwierzał, nawet bratu, ale boi się tego piekielnie i nie wie, jak sobie z tym poradzić.
CIEKAWOSTKI
interesuje się ludzką naturą i zachowaniami, w związku z tym jest dobrym psychologiem, sporo dostrzega i wielu rzeczy jest w stanie się domyślić
poza psychologią i odczytywaniem przekazów niewerbalnych, interesuje się wieloma rzeczami i lubi drążyć temat, który go zaciekawi. Ma w związku z tym sporą wiedzę, która niekoniecznie przydaje mu się w życiu. Tak zwany Zbiór Wiedzy Niepotrzebnej
Pamięta każde nazwisko zabitych przez siebie osób - osobiście wykończył 23, a oprócz tego na jego oczach zginęło 14
lubi samochody i preferuje podróże nimi, zamiast na miotle (choć tą wozi ze sobą na tylnym siedzeniu, na wszelki wypadek)
nie znosi teleportacji, nienawidzi jej po prostu i nie stosuje, jeśli nie musi
często chodzi z ozdobną laską, w której ma schowaną różdżkę tak, jak mugole lubią chować szpady
ze względu na to, co robi, musiał nauczyć się oklumencji i opanował ją do perfekcji. Łatwiej już (choć wcale nie łatwo) jest odczytać coś z mowy jego ciała, niż wedrzeć mu się do umysłu. Nawet dla Czarnego Pana jest to bardzo problematyczne
jest dobrym detektywem i zauważa sporo szczegółów
lubi od czasu do czasu zapalić, ale nie robi tego nałogowo. Jest smakoszem tytoniu i jego mieszanek
zawsze jest ubrany elegancko i wytwornie, jak arystokrata
mimo, że ma domek pod Brighton, wynajmuje też małe, ciemne mieszkanko a poddaszu w jednej z tańszych dzielnic Londynu. Często bywa w stolicy, a ze zrozumiałych powodów nie chce się zatrzymywać u znajomych
miewa tiki nerwowe. Jednym z nich jest obracanie monet w palcach
lubi muzykę symfoniczną. Sam gra na skrzypcach (uczył się dla własnej przyjemności w wolnych chwilach), ale nie idzie mu jakoś szczególnie dobrze. Ot - przyjemność
lubi jazdę konną
ma na lewym przedramieniu Mroczny Znak
jako pół Szkot i pół Walijczyk zna szkocki gaelic i cuimris (język walijski)
kiedy nie chce być zrozumiany, czasem porozumiewa się z bratem w którymś z tych dwóch języków, przydaje się to podczas rozmów na tematy zawodowe
mimo, że jest Aurorem, nie na zaklęciach czy eliksirach głównie polega jego siła - w tym drugim jest wręcz kiepski jak na Aurora. Nie, on raczej jest dobry w planowaniu i odczytywaniu intencji, stara się być szarą eminencją i kryć się w cieniu, słuchając i przyglądając się, wyłapując szczegóły
Dalien Ellis- Różdżka : mahoń, 11 cali, włos erklinga, giętka
Multikonta : Armand
Skąd : Sheffield/Londyn
Re: Dalien Morgan Ellis
No, to rzucamy kosteczkami...
Dalien Ellis- Różdżka : mahoń, 11 cali, włos erklinga, giętka
Multikonta : Armand
Skąd : Sheffield/Londyn
Re: Dalien Morgan Ellis
The member 'Dalien Ellis' has done the following action : Rzut kośćmi
'Bonus do karty' :
Result :
'Bonus do karty' :
Result :
Admin- Admin
Re: Dalien Morgan Ellis
Karta napisana bardzo ładnie, wszystko na temat i ujęte najważniejsze fakty. Nie doszukałam się żadnych błędów, mimo że usilnie ich szukałam ;c W każdym razie dostajesz ode mnie 49,99* punktów i wielkiego buziaka ;*
* taki joke, oczywiście, że 50 :D
Akcept.
* taki joke, oczywiście, że 50 :D
Akcept.
Dracon Malfoy- Różdżka : 10 cali, głóg, włos jednorożca
Multikonta : ---
Zakon Feniksa :: Postaciowo :: Nasze :: Karty postaci :: Dorośli
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach